"Piraci i Karaiby" - obóz Hufca "Podlasie" w Pogorzelicy

To był już trzeci obóz harcerski, na który pojechałam. Pierwszy, który miał miejsce nad morzem, w miejscowości o nazwie Pogorzelica. Jak na obóz o tematyce pirackiej przystało - relacja prosto z dziennika kapitańskiego!

02.07.2015 r. Dzień 1. (zdjęcia)
Kto rano wstaje, temu Pan Bóg... da wycieczkę. A właściwie: długą, wyczerpującą podróż autokarem przez pół Polski. Choć dzień był upalny, a autokar rozgrzany, perspektywa spędzenia dwóch tygodni w gronie przyjaciół utrzymywała nasz nastrój na właściwym poziomie. Nawet kiedy na miejscu okazało się, że nie jesteśmy sami - obok nas obozował Hufiec Ziemi Wadowickiej (który między sobą nazywaliśmy po prostu "Wadowice") - a na wyznaczonym dla nas podobozie musi zostać przeprowadzone przemeblowanie, kadra pomocnicza zadbała o to, byśmy się nie nudzili i zorganizowała dla nas kilka zabaw. Gdy nadszedł czas na rozlokowanie się, wszystko wyglądało dużo lepiej niż godzinę wcześniej - nasz obóz z kilku ciasno rozstawionych namiotów przeobraził się w przestronne miejsce wypoczynku.

03.07.2015 r. Dzień 2. (zdjęcia)
To był dzień pełen pracy. Już od rana porządkowaliśmy nasze namioty, budowaliśmy ogrodzenie ze sznurków i gałęzi, bramę, postawiliśmy maszt na flagę, która została wciągnięta na apelu wieczornym. Przed obiadem poszliśmy na plażę, by powitać morze, a w godzinach popołudniowych mieliśmy czas na chlupanie się w przyjemnie chłodnej wodzie lub opalanie się. Po powrocie do obozu czekała nas niespodzianka - nad głównym placem zawisł spadochron! Służył nam później jako dach osłaniający przed słońcem lub wielka parasolka, która chroniła nas przed deszczem.
Wieczorem, po apelu, odbyło się świeczowisko (niestety nie mogliśmy rozpalić ogniska z powodu suszy w lesie i zagrożenia pożarem). Tak się złożyło, że Wadowice miały wtedy w planach gry, pląsy i zabawy, a muzyka, którą puszczali z głośników, odebrała odrobinę klimatu. Mimo to wysłuchaliśmy druha komendanta, który opowiadał o dawnych piratach, zaśpiewaliśmy kilka piosenek, a dzień zakończyliśmy zawiązaniem kręgu i iskierką przyjaźni.

04.07.2015 r. Dzień 3. (zdjęcia)
To był kolejny pracowity (i jakże stresujący!) dzień. Po śniadaniu została przeprowadzona pierwsza inspekcja czystości, za którą dostawaliśmy punkty od 1 do 5. Później pracowaliśmy nad nazwami drużyn i zastępów oraz rysowaliśmy na płótnach, które po wyschnięciu zawisły obok bramy. Kilkoro z nas wyznaczyło wokół namiotu kadrowego "strefę instruktorską", żeby kadra mogła bez przeszkód obmyślać nasz plan zajęć.
Tego dnia również wyszliśmy na plażę. Po powrocie odbył się apel, a następnie świeczowisko, na którym Kasia i Natalka zaprezentowały grę "Muzykant". Stała się ona wielkim hitem.

05.07.2015 r. Dzień 4. (zdjęcia)
Tego dnia pisaliśmy piosenki. A właściwie: szantę p.t. "To my bracia korsarze!". Potem śpiewaliśmy ją, ale słów było dużo, a melodia zbyt szybka, by wychodziło nam to idealnie.
Za to wspaniale wyszły zamki i figury z piasku, które część z nas lepiła na plaży na konkurs wymyślony przez kadrę pomocniczą. Wieczorem z kolei oglądaliśmy "Piratów z Karaibów" pod gołym niebem.
PS. Tego dnia zastępem służbowym na kuchni była drużyna "Morskie Kamienie" (wcześniej i później, nie licząc jeszcze jednego dnia, posiłki podawały Wadowice i obóz sióstr zakonnych).

06.07.2015 r. Dzień 5. (zdjęcia)
Pojechaliśmy na wycieczkę do Darłowa. Zwiedziliśmy tam średniowieczny zamek od najciemniejszych piwnic i lochów, gdzie trzymano czarownice, aż po sale i książęce sypialnie na najwyższych piętrach. Przy okazji wstąpiliśmy do Kościoła Mariackiego, a potem mieliśmy trochę czasu wolnego na zakupienie pamiątek lub zregenerowania sił w jakiejś kawiarni albo pizzerii. Wykorzystaliśmy je potem na wieczornych grach i zabawach na plaży.

07.07.2015 r. Dzień 6. (zdjęcia)
W końcu nadszedł czas docenienia naszych starań! Dostaliśmy pierwsze stopnie marynarskie w naszych specjalnych obozowych książeczkach. I znów pisaliśmy szanty, tańczyliśmy, śmialiśmy się. Przestrzeń instruktorska została oficjalnie ochrzczona Strefą 51 (dlaczego? - tego można się tylko domyślać), a popołudniu odbyliśmy naszą pierwszą marynarską misję. Było trudno, niebezpiecznie i... wesoło. Misja zakończyła się powodzeniem i pasowaniem nas na piratów.

08.07.2015 r. Dzień 7. (zdjęcia)
Zostaliśmy piratami, a jak wiadomo - pirat żyje na morzu. I tak zapakowaliśmy się na statek w Kołobrzegu i wypłynęliśmy w rejs. Niestety, tylko po porcie. Ale byliśmy wtedy zaledwie początkującymi piratami, którym życie miłe, więc nie rzucaliśmy się od razu na głęboką wodę. Tym bardziej, że wiatr poganiał w naszą stronę ciemne chmury.
Po rejsie błądziliśmy chwilę po Kołobrzegu, aż w końcu dotarliśmy do Muzeum Oręża Polskiego, gdzie mieliśmy okazję posłuchać przewodnika i zobaczyć wyposażenie, mundury i pojazdy, którymi posługiwali się Polacy od średniowiecza do współczesności.
Następnie poszliśmy na plażę, gdzie złapała nas burza. Przydrożni sprzedawcy pospiesznie pakowali swoje kramy, turyści uciekali w głąb lądu, a my zrobiliśmy to samo. Zanim jednak udało nam się dotrzeć do autokaru, byliśmy przemoczeni do suchej nitki. Gdyby nie błyskawice, można by uznać ten pospieszny spacer w deszczu za prysznic
W obozie też padało.

09.07.2015 r. Dzień 8. (zdjęcia)
Farby, kredki, brokat... Tego dnia otrzymaliśmy te właśnie materiały i niepozorne drewniane skrzynki przekształciliśmy w skrzynie skarbów.
Poza tym, odwiedzili nas niespodziewani goście - m.in. dh Paweł Żaczek i komendant naszego hufca.

10.07.2015 r. Dzień 9. (zdjęcia)
Znów pojechaliśmy na wycieczkę. Tym razem do Świnoujścia, do Fortu Gerharda, gdzie odbyliśmy "zaledwie 6-godzinne szkolenie" jako kadeci. Poznaliśmy "Pana Kaprala", który dużo krzyczał, ale to chyba część jego pracy. Weszliśmy do oficerskiej latryny, którą potem kilku śmiałków wysprzątało, wystawiliśmy na próbę naszą odwagę, wchodząc do ciemnej jak noc prochowni (dostaliśmy instrukcję, jak chodzić, by nie wpaść przypadkiem na jakąś beczkę z materiałem wybuchowym). Poznaliśmy przemiłe kozy, przeszliśmy przyspieszone szkolenie z musztry i wysłuchaliśmy tragicznej historii dawnego komendanta fortu. Efektem naszego szkolenia było pasowanie na wojskowego, a żeby to uczcić, "Pan Kapral" oddał wystrzał z armaty.
Po zwiedzaniu Fortu Gerharda udaliśmy się do Międzyzdrojów. Tam na wystawie figur woskowych spotkaliśmy polityków, artystów, bohaterów słynnych filmów i celebrytów, a także postacie wyjęte z mitologii. Następnie mieliśmy czas wolny.
Po tylu przeżyciach czekało nas jeszcze jedno zadanie - poszukiwanie skarbów. Dostaliśmy komplet zdjęć i mapę ze wskazówkami, gdzie ukryte są fragmenty układanki. Kiedy znaleźliśmy je wszystkie i rozwiązaliśmy zagadkę, udaliśmy się w miejsce, w którym był ukryty skarb - pudełko pełne pamiątkowych przypinek.

11.07.2015 r. Dzień 10. (zdjęcia)
Tego dnia, oprócz zajęć z pierwszej pomocy i alfabetu Braila, odbyły się dwie wycieczki.
W pierwszej, rowerowej, uczestniczyła drużyna Morskie Kamienie z drużynowym. Celem były ruiny kościoła w Trzęsaczu. Po drodze 3 razy pękła dętka, musieliśmy wypożyczyć inny rower, w Niechorzy zjedliśmy pizzę i wspięliśmy się na latarnię widokową, na której odtańczyliśmy taniec do piosenki Shakaron Makaron.
W drugiej wycieczce, która miała miejsce w tym samym czasie, brali udział wszyscy prócz uczestników wyprawy do Trzęsacza. Brzegiem morza przeszliśmy około 5km do wspomnianej już latarni morskiej i przez kilka chwil podziwialiśmy widoki.
Wieczorem jeszcze raz odwiedziliśmy morze, lecz nie po to, by się kąpać, ale wspólnie pobawić.

12.07.2015 r. Dzień 11. (zdjęcia)
Nadszedł czas na śluby i chrzty. Przygotowania do pierwszej uroczystości były wielkie - każdy gość przygotował sobie specjalny naszyjnik z kwiatów, a pary młode w stroiły się w salonach piękności. Każdy ślub obfitował w obietnice składane małżonkowi, takie jak mycie menażek lub podawanie śniadania do kanadyjki. Po uroczystości odbyło się huczne, choć krótkie wesele.
Po obiedzie ci, którzy pierwszy raz byli na obozie, mieli zostać ochrzczeni. Jednak zanim do tego doszło, musieli pokonać tor przeszkód - przejść przez las węży, przeskoczyć przepaść i wykonać zadania, które napotkali na swojej drodze. A wszystko to z zawiązanymi oczami! Kto by pomyślał, że chrzest bez brudzenia się może dać tyle zabawy?

13.07.2015 r., Dzień 12. (zdjęcia)
Koniec obozu zbliżał się nieubłaganie. Zanim jednak spakowaliśmy nasze bagaże, wsiedliśmy do kolejki wąskotorowej. Kilka przystanków dalej wysiedliśmy do pobliskiego parku linowego. Tam na trasach o różnym stopniu trudności pokonaliśmy liczne przeszkody: jechaliśmy w wielkiej beczce, chodziliśmy po siatce, prowadziliśmy rower i samochód, skakaliśmy po oponach. Choć z dołu to, co robiliśmy, mogło wydawać się łatwe, kilka metrów nad ziemią takie nie było. Park linowy zapewnił nam mnóstwo emocji i rozrywki.

14.07.2015 r., Dzień 13. (zdjęcia)
Przedostatni dzień obozu upłynął nam na pakowaniu plecaków, składaniu podpisów na chustach i rozbieraniu ogrodzenia. Poszliśmy również na plażę. Było dość chłodno, dlatego nie każdy wchodził do wody; zamiast tego graliśmy w siatkówkę, zbieraliśmy muszelki i budowaliśmy zamki z piasku.
Wieczorem zaś wszyscy znów udaliśmy się na plażę, by pożegnać się z morzem i odebrać pamiątkowe dyplomy. Po raz ostatni tego obozu zawiązaliśmy krąg, zaśpiewaliśmy "Przemijanie" i "Bratnie słowo" oraz przekazaliśmy iskierkę.
Późną nocą najstarsza drużyna oraz kadra pomocnicza wyszła na jeszcze jedną wyprawę. Była to nocna wędrówka brzegiem morza, podczas której przemyśleliśmy nasze dotychczasowe życie harcerskie i rozmawialiśmy przy blasku świeczek.

15.07.2015 r. Dzień 14.
Kto rano wstaje, temu Pan Bóg... da powrót do domu. Pożegnaliśmy się z naszymi namiotami, zapakowaliśmy do autokaru i po długich godzinach jazdy i wielu kilometrach spotkaliśmy się z naszymi rodzinami. Nie obyło się bez wzruszeń, pożegnań i obietnic pojechania na kolejny obóz.

Do zobaczenia za rok!
Izabela Suplewska